"...jako stary harcerz-miałem wtedy 25 lat-nie mogłem porzucić tak nagle organizacji, w   której nauczyłem się żyć. Postanowiłem zrobić coś dla niej i dla jej młodych członków. Wpadłem na pomysł zorganizowania harcerskiego chóru. Trwało to kilka tygodni..."


I tak się zaczęło.
Skoraczewski werbował do zespołu przede wszystkim swoich dawnych kolegów harcerzy.
Do zespołu, który podczas swojego pierwszego występu na I Zjeździe Instruktorów Harcerskich w gmachu Rady Ministrów w październiku 1945 roku liczył tylko po kilka osób w każdym głosie. Również program który zaprezentowali nie był zbyt obszerny, trzy pieśni: "Rozszumiały się wierzby płaczące", "Serce w plecaku" i wiązanka harcerskich piosenek. Program tak się podobał że musiano bisować. Zespół otrzymał na ręce Władysława Skoraczewskiego gratulacje od obecnego na zjeździe premiera. Był to pierwszy sukces i doskonały doping do pracy.

W 1948 roku, kiedy chór mieszany złożony ze starszej młodzieży miał za sobą wiele koncertów, Skoraczewski postanowił założyć chór dziecięcy. Trwało to dosyć długo. Dzieci początkowo przybywało niewiele, doszły kłopoty z repertuarem, bowiem nie było nut (większość materiałów zaginęła w szarudze wojennej). Robiono więc opracowania, proszono o komponowanie dla zespołu.
Podczas gdy chór dziecięcy organizowano, chór mieszany zaczynał się prezentować poza granicami stolicy. Na przestrzeni lat 1946-1948 brali udział w akcji harcerskiej "Warmia-Mazury". Wspomnienie tych koncertów obrosło już legendą. Byli pierwszym zespołem po wojnie, który śpiewał na tych terenach. Docierali z koncertami nawet do malutkich wiosek; nie wszędzie jednak przyjmowano ich życzliwie. Czasem na koncert przychodziło niewiele osób, były gwizdy, złośliwe uwagi, a raz zdarzyło się że przez cały koncert, od początku do końca, panowała głucha cisza.
Dochodziły jeszcze kłopoty natury organizacyjnej. To że podróżowali po kraju wagonami przeznaczonymi dla bydła, to normalne, bo nie było taboru kolejowego.
Na Warmii i Mazurach mieli natomiast problemy z wyżywieniem, bo czasem nie chciano im nic sprzedać. Zdarzało się, że na kolację mieli śpiew i ognisko. I wtedy cudownym kompanem okazał się druh Władek. Umiał stworzyć rodzinną atmosferę przy ognisku. Podsuwał piosenki do śpiewania, opowiadał o przedwojennej Warszawie, Powstaniu Warszawskim. Zapominano wtedy, że burczy w brzuchu. Ale mieli też czasem tego dość.

W Warszawie śpiewali na różnych koncertach. W każdą niedzielę na mszy świętej w kościele Sióstr Wizytek obok Uniwersytetu Warszawskiego. Z okazji różnych uroczystości, choćby na imprezach noworocznych w Pałacu Kultury i Nauki w ramach akcji "Dzieci - dzieciom".  Podczas wakacji letnich jeździli na obozy z koncertami. Objechali całe Ziemie Odzyskane; śpiewali w Sopocie, Gdańsku, Koszalinie, Ustce, Szczecinie, Starogardzie. W zachodniej części kraju dotarli do Wrocławia, Legnicy, Kudowy Zdroju, Świdnicy, Wałbrzycha. Przy okazji zdobyli kilka harcerskich sprawności górskich.

Zespół rozrastał się. Chór mieszany liczył już 80 osób, dziecięcy około 20. I wtedy w 1957 roku Skoraczewski postanowił zorganizować orkiestrę symfoniczną. W przeciwieństwie do chórów, w których śpiewali amatorzy, w orkiestrze grali - można powiedzieć - zawodowi muzycy. Byli to bowiem uczniowie szkół muzycznych, a czasem
nawet studenci Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej. Powstanie orkiestry przyczyniło się do znacznego wzrostu liczby członków zespołu. Orkiestra zwiększyła również możliwości repertuarowe zespołu, grano nie tylko
utwory instrumentalne, ale razem z chórem mieszanym wykonywano poważne pozycje wokalno - instrumentalne.

Pod koniec lat pięćdziesiątych Główny Zarząd Polityczny LWP zwrócił się do hm. Skoraczewskiego z prośbą o koncerty dla wojska. Propozycja przypadła do gustu i druhowi i członkom zespołu; dużym przeżyciem było zwiedzanie jednostki wojskowej a najstarsi członkowie zespołu jeszcze pamiętają smak żołnierskiej grochówki.

Występowali wszędzie: w ogromnych i pięknych salach Teatrów (Warszawa, Moskwa),w świetlicach wiejskich i żołnierskich, a także pod gołym niebem (w lesie, w górach, na plaży, na polanie). Przyjmowano ich też różnie, jednak na każdym kroku czuwał druh Władek; pilnował wszystkiego: spania, jedzenia, transportu, prowadzenia prób i koncertów. W tym wszystkim miał jeszcze czas na żarty i wspólne zabawy ze swoimi harcerzami. Stworzył z tego zespołu jedną wielką rodzinę o wspaniałej atmosferze.
Był dla nich ojcem i starszym bratem.

W roku 1961 Władysław Skoraczewski i dyrektor uzdrowiska w Kudowie Zdroju organizują Festiwal Pieśni Stanisława Moniuszki. Pierwszy festiwal trwał od 15 do 22 lipca 1961 r. Wystąpili w nim soliści, harcerska orkiestra symfoniczna i chór mieszany. Koncert inauguracyjny poprowadził harcmistrz Władysław Skoraczewski. Wykonano wtedy między innymi Mazura z opery "Straszny Dwór" oraz kilka pieśni.
W późniejszych latach CZA ZHP brał udział jeszcze sześć razy w tym festiwalu. Na długo pozostanie w pamięci mieszkańców i gości Kudowy Zdroju pobyt warszawskich harcerzy w 1966 roku z okazji Jubileuszowego V Festiwalu. Wykonali wtedy Sonaty Krymskie oraz kantatę "Widma" opartą na tekście II części Dziadów Adama Mickiewicza w reżyserii Władysława Skoraczewskiego. Od tego czasu "Widma" weszły na stałe do programu CZA ZHP. "Widma" pozostawiły niezapomniane wrażenie po wykonaniu w Kielcach na Harcerskim Festiwalu Kultury Młodzieży Szkolnej w roku 1978. Koncerty odbywały się w nocy na Kadzielni, zespół miał więc wspaniałą atmosferę i oprawę plastyczną. "Widma" były wykonywane przez CZA ZHP na Kieleckim Festiwalu Kultury Młodzieży
Szkolnej jeszcze dwukrotnie.

Obok organizacji Festiwalu Moniuszkowskiego druga wielka sprawa to koncerty chopinowskie pod pomnikiem w Łazienkach Królewskich. Dzięki inicjatywie Władysława Skoraczewskiego i Mieczysława Nowakowskiego (dyrygenta harcerskiej orkiestry symfonicznej) przyjęto propozycję udziału orkiestry w inauguracyjnych koncertach przy pomniku Fryderyka Chopina. Po raz pierwszy, 1 maja 1967 roku koncert e-moll Fryderyka Chopina wykonany został z towarzyszeniem harcerskiej orkiestry symfonicznej. W Łazienkach Królewskich harcerze
występowali także w Teatrze na wyspie. Były to zwykle koncerty niedzielne, na które warszawiacy chętnie przychodzili. Wszystko to dzięki inicjatywie niestrudzonego i niezastąpionego druha Władka.

Na przestrzeni trzech lat począwszy od 12.02.1971 roku wystąpili aż dziewięć razy w Filharmonii Narodowej, prezentując wysoki poziom przygotowania zespołu; dyrektorzy zawsze byli zadowoleni z tej współpracy, a zespół miał satysfakcję z występów na bardzo dobrej estradzie i często pod znakomitą batutą. CZA ZHP współpracował również z Teatrem Wielkim. Od powstania zespołu w 1945 roku harcerze korzystali z jego gościny i opieki. Występowali w takich spektaklach jak: "Kawaler srebrnej róży" Straussa; "Persefona" Strawińskiego; "Carmen" Bizeta; "Dziadek do orzechów" Czajkowskiego; "Tosca" i "Cyganeria" Pucciniego; "Borys Godunow" Musorgskiego; "Król Roger" Szymanowskiego; "Pasja" Pendereckiego i wiele, wiele innych. Zespół wspomagał także swym udziałem Teatr Dramatyczny "Zabobon, czyli krakowiacy i górale" Bogusławskiego.

Ale tak naprawdę to najlepiej śpiewało się na obozach. Ognisko i obóz to to co młodzi artyści lubią najbardziej. Tam zawiązywały się przyjaźnie, paczki. Dzięki druhowi Władkowi młodzi stali się jedną wielką rodziną.

Trzeba przyznać, że atmosfera pracy w zespole była w prawdziwie harcerskim stylu.
Dowodem były koncerty jubileuszowe, odbywające się co pięć lat; zawsze wspaniałe uroczystości na których zespół prezentował swoje najlepsze pozycje. Najprzyjemniejszym i najbardziej wzruszającym momentem w tych koncertach było tradycyjne wykonanie pieśni "Deszcz jesienny". Śpiewał cały zespół razem z wychowankami siedzącymi na sali jako słuchacze.
Dziesięciolecie (ze względów politycznych wiek zespołu postanowiono liczyć od momentu kiedy istniał chór mieszany, dziecięcy i orkiestra symfoniczna) obchodzili 27.11.1967 roku.
Koncert galowy odbył się w gmachu Teatru Wielkiego, a zespół otrzymał Odznakę 1000-lecia Państwa Polskiego.
29.02 i 01.03 1972 roku dali podwójny koncert z okazji 15-lecia zespołu.
W 1975 roku odbyło się uroczyste 30-lecie; była to wreszcie prawdziwa rocznica, bo w końcu zespół powstał w 1945 roku.
W tym samym roku Skoraczewski powiedział: "Zaczynałem z grupką młodzieży; dziś mam w zespole bagatela 400 osób. Nigdy nie przyszło mi nawet do głowy, że będę kierował takim kolosem" "Skoro już o wychowankach mowa, to muszę podkreślić że przez 30 lat uzbierało się ich sporo; sądzę że parę tysięcy".

Śmierć Władysława Skoraczewskiego, człowieka którego całe środowisko muzyczny i nie tylko muzyczne, darzyło sympatią i szacunkiem wszyscy odczuli jako bolesny cios osobisty. Zmarł 02.01.1980 roku nie doczekawszy się Jubileuszu 35-lecia. 05.01.1980 roku członkowie CZA ZHP stanęli jako warta honorowa przy wystawionej w
Teatrze Wielkim trumnie swojego twórcy, wieloletniego przewodnika, dyrektora i przyjaciela. W jedenaście miesięcy później, 15.12.1980 roku o godzinie 19.00 w sali Teatru Wielkiego odbył się uroczysty koncert z okazji 35-lecia CZA ZHP. Ukoronowaniem części oficjalnej było nadanie zespołowi imienia Władysława Skoraczewskiego oraz wręczenie Krzyża "Za Zasługi dla ZHP".

Koncert był naprawdę wspaniały i wzruszający; wszyscy obecni na sali byli bardzo poruszeni. Zabrakło niestety tej najważniejszej i najukochańszej osoby - Władysława Skoraczewskiego.