The Day After ...
To nastąpiło nagle. Zespół w szczytowej formie, zaplanowane koncerty i wielkie imprezy muzyczne. Zajęcia w toku i pełen entuzjazm dla tego co było już normalnym życiem artystycznym Zespołu. W świadomości wszystkich Władek był "wieczny". Kiedy 13 grudnia 1979 wykonaliśmy w Filharmonii Mildę i Nijołę nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że kiedyś może Go zabraknąć. Najpierw był szok i rozpacz. Potem, po pogrzebie, kiedy doszliśmy już trochę do siebie, powstało pytanie - co dalej ?
I oczywiście jedyna możliwa odpowiedź - kontynuacja. Były zobowiązania, których należało dotrzymać. Jeszcze w dniu pogrzebu nagranie dla Radia w Teatrze Wielkim. Potem 20 stycznia koncert w Teatrze Dramatycznym i 6 maja w Teatrze Polskim. No i obóz w Kudowie. Kolejny Festiwal Moniuszkowski z naszym udziałem. Koncert młodych talentów (11.07), Milda i Nijoła (12.07), Widma (13.07), koncert z okazji 22 lipca (19.07). To jeszcze był cały czas "nasz" Zespół. Czuliśmy jeszcze na sobie oddech Władka i robiliśmy wszystko tak jak by był z nami. Druh Henryk Kośla kierował zespołem, Tadeusz Wojciechowski dyrygował koncertami, Daria Iwińska, Krystyna Wasilewska, Krystyna Stańczak-Pałyga i Henryk Kośla pracowali z chórami.
Pierwszy obóz bez Władka był pełen nostalgii, zwłaszcza że był to obóz w Kudowie, gdzie wszystko tak bardzo kojarzyło się z Nim. Festiwal Moniuszkowski, koncerty na których prowadzący wspominali Władka... Śpiewaliśmy dla Niego. Ale już bez Niego. Czuliśmy się opuszczeni. Apele bez Jego docinków, ognisko bez Jego gawędy - to już nie było to samo. Wciąż szukaliśmy cienia TAMTYCH DNI .........
Jeszcze w kwietniu 1980 dyrektorem Zespołu zostaje mianowany przez Główną Kwaterę ZHP Romuald Miazga. Pojawia się jednak dopiero po obozie, kiedy zaczynamy przygotowania do Wielkiego Koncertu Jubileuszowego z okazji 35-lecia Zespołu. Koncert odbył się 15 grudnia 1980. Zespół otrzymał imię Władysława Skoraczewskiego. Odżyły w nas nadzieje że nikomu nie uda się zniszczyć pracy Władka. Liczyliśmy na pracę artystyczną, wierząc że uda się nam zachować atmosferę Zespołu. Niestety, bardzo szybko i dość brutalnie zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Już na tym koncercie nowy dyrektor miał nam za złe wykonanie "Deszczu jesiennego" z udziałem byłych członków Zespołu obecnych na widowni.
Stało się dla nas jasne, że nie rozumie specyfiki naszej pracy i będzie chciał wprowadzić swoje koncepcje. Jeszcze (18.12) wystawiliśmy we współpracy z "Młodą Filharmonią" Widma w wersji estradowej jako koncert - epitafium poświęcone Władysławowi Skoraczewskiemu.
Powoli jednak zaczyna zamierać działalność artystyczna Zespołu. Sporadyczne koncerty nie mają już rangi właściwej dla CZA ZHP. Próby coraz częściej zamieniają się w utarczki słowne między chórzystami a Romualdem Miazgą, który postponuje dotychczasową działalność Zespołu, określając ją jako "chałturę" a Władka jako hochsztaplera. Sam jednak nie miał wielkich dokonań z Zespołem. Parę nic nie znaczących koncertów i swój jubileusz w Filharmonii (10.12.81) po którym czuliśmy do tego stopnia niedosyt "naszego" harcerskiego repertuaru, że wykonaliśmy go bezpośrednio po koncercie na schodach Filharmonii na złość jubilatowi.
Kolejny obóz - Zagnańsk '81. Konflikty zaostrzają się. Dochodzi nawet do incydentów. Nikt już nie wyobraża sobie możliwości dalszej współpracy z człowiekiem niezrównoważonym, chcącym realizować swoje niesprecyzowane zresztą koncepcje artystyczne krzykiem i niewybrednym słownictwem. O żadnej pracy wychowawczej ani harcerskiej nie ma już mowy. W Zagnańsku okazało się, że musimy bardzo szybko wydorośleć, stać się odpowiedzialnymi nie tylko za siebie ale także za innych członków Zespołu, tych młodszych. Opowiadaliśmy im o historii Zespołu, o Władku, prowadziliśmy zajęcia harcerskie wbrew zaleceniom dyrekcji. Wreszcie (jeszcze na obozie) postanowiliśmy zwrócić się do Kwatery Głównej ZHP o pomoc w rozwiązaniu konfliktu wystosowując pismo - Raport opisujący fakty - do Naczelnika ZHP. Po długich, trwających 8 miesięcy rozmowach KG ZHP postanowiła zawiesić działalność Zespołu. Istnieliśmy więc tylko jako Zespół przy Teatrze Wielkim biorący udział w przedstawieniach operowych. Próby chóru odbywały się sporadycznie. Duża część członków Zespołu odeszła, nowego naboru nie było komu przeprowadzić. Spowodowało to drastyczne zmniejszenie liczebności.
Wiosną 1982 roku kierownictwo Zespołu z nominacji KG ZHP objęła Sabina Włodarska. Początkowo byliśmy pełni nadziei, szybko jednak okazało się że my "starsi" jesteśmy jej niepotrzebni. Sabina zaangażowała się tylko w zespół dziewczęcy wkładając w to cały swój wysiłek. To one zaczęły zdobywać nagrody na festiwalach, stając się jej "oczkiem w głowie". Na pracy wychowawczo-harcerskiej nie zależało jej wcale. Stopniowo opuszczali więc Zespół instruktorzy muzyczni a orkiestra z symfonicznej przeobraziła się w kameralną. Koncerty z udziałem Zespołu i repertuarem harcerskim zdarzały się coraz rzadziej i zanikły zupełnie pod koniec 1983 roku.
Odbyły się jeszcze dwa obozy - w 1982 w Uniejowie i w 1983 w Starachowicach.
O działalności artystycznej nie było już mowy. Robiliśmy zajęcia harcerskie z młodzieżą i dziećmi a próby dotyczyły głównie udziału w przedstawieniach operowych. Sabiny Włodarskiej te sprawy nie interesowały. Ona miała już swój chór realizujący jej ambicje artystyczne. Wkrótce zrezygnowała zresztą z nazwy i imienia Władka, nazywając swój Zespół "Alla Polacca". Słusznie zresztą bo z tym co robił Władek i w ogóle z harcerstwem nie ma on nic wspólnego. Może tylko zastanawiać dlaczego z takim uporem podkreśla przy każdej okazji rodowód tego chóru powołując się na 50-letnią historię Zespołu, który doprowadziła do unicestwienia.
Ale przecież nie umarło to, czego nauczył nas Władek. Dzisiejsze spotkanie w tak licznym i szacownym gronie jest tego najlepszym dowodem. Udało nam się odnaleźć po latach szukania po Świecie wartości, o których tak często i w tak prostych słowach mówił Władek.
Spójrzcie ! To On dzisiaj patrzy sobie na nas tam z góry, zza anielskiego pulpitu dyryguje nami i woła :"Panowie tenorowie, więcej refleksu!..." Widzicie ?
Uśmiecha się do nas zadowolony.
Czuwaj, Druhu !